Dla większości kibiców piłkarskich w Europie nazwisko Jesús Imaz może nic nie znaczyć, ale ten hiszpański ofensywny pomocnik to żywa legenda w Białymstoku. Nawet eksperci od zakładów i prognoz Tips.GG, nie przewidzieliby, że Imaz i jego koledzy z drużyny poprowadzą Jagiellonię Białystok do pierwszego w historii mistrzostwa Ekstraklasy w sezonie 2023/24. Po przeciętnej karierze w ojczyżystym kraju Imaz podjął właściwą decyzję o przeprowadzce do Polski, gdzie nie tylko odświeżył swoją karierę, ale także pozostawił niezatarte piętno w polskiej piłce nożnej.
Urodzony w Lleidzie, Imaz rozpoczął swoją przygodę z piłką nożną w rodzinnym mieście. Po kilku sezonach w Lleida Esportiu dołączył w 2014 roku do Llagostery, która awansowała do Segunda División. Będąc w najlepszym okresie kariery, spędził trzy sezony na zapleczu La Liga, grając w barwach Llagostery i UCAM Murcii, a także zaliczając krótką przygodę w Cádiz.
Nie udało mu się przebić do La Liga, więc w 2017 roku podjął kluczową decyzję w swojej karierze, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Imaz dołączył do Wisły Kraków na zasadzie wolnego transferu i w ciągu dwóch sezonów zdobył 14 bramek w 47 meczach dla Białej Gwiazdy.
W 2019 roku Jagiellonia Białystok zapłaciła za niego 100 tysięcy euro. Choć w klubie wierzono w jego talent, nikt nie przypuszczał, że jego transfer odmieni bieg historii klubu.
Jagiellonia Białystok zakończyła pierwszy sezon Imaza w klubie na piątym miejscu Ekstraklasy. Choć Hiszpan był najlepszym strzelcem drużyny przez cztery kolejne sezony, zespół tkwił w środkowej części tabeli.
Po zajęciu 14. miejsca w sezonie 2022/23 oczekiwania wobec kolejnych rozgrywek były niewielkie, zwłaszcza po bolesnej porażce 0:3 z RKS Raków na inaugurację sezonu. Jednak sytuacja zmieniła się diametralnie. Jagiellonia wygrała cztery kolejne mecze, a Imaz trafił do siatki dwukrotnie - przeciwko Puszczy Niepołomice i Górnikowi Zabrze. Był to początek serii pięciu spotkań, w których Hiszpan zanotował gola lub asystę. Drużyna znalazła się na szczycie tabeli.
Kibice zaczęli wierzyć w możliwość zdobycia tytułu, zwłaszcza po prestiżowym zwycięstwie 2:0 nad Legią Warszawa - rekordzistą pod względem liczby mistrzostw Ekstraklasy (15 tytułów).
Mimo to drużyna musiała zmierzyć się z poważnym kryzysem. Kontuzja Imaza wykluczyła go z gry na cztery spotkania, ale Jagiellonia zdobyła w tym czasie siedem punktów i nie straciła kontaktu z czołówką.
Po powrocie Imaz niemal nie schodził z boiska - opuścił jedynie 25 minut w ostatnich 20 meczach sezonu. Zespół zrewanżował się Rakowowi, wygrywając 4:2 na początku rundy wiosennej. Następnie Hiszpan trafił do siatki w meczach z Puszczą Niepołomice i Widzewem Łódź.
Gdy w 21. kolejce Jagiellonia przegrała 1:2 z Lechem Poznań, bezpośrednim rywalem w walce o tytuł, a dwa mecze później takim samym wynikiem zakończyło się spotkanie z Górnikiem Zabrze, wydawało się, że marzenia o mistrzostwie oddalają się.
To właśnie wtedy Imaz pokazał, dlaczego jest liderem. Jagiellonia wygrała trzy kolejne mecze - ze Śląskiem Wrocław, Radomiakiem i ŁKS Łódź - strzelając łącznie 11 bramek i tracąc tylko jedną. Po remisie 1:1 na wyjeździe z Legią, wrócili na ścieżkę prowadzenia do mistrzostwa.
Wszystko rozstrzygnęło się w ostatnim meczu sezonu. Jagiellonia i Śląsk Wrocław miały po 60 punktów i identyczny bilans bramkowy. Białostoczanie zaatakowali od pierwszego gwizdka i już w 26. minucie prowadzili 3:0. Ostatniego gola strzelił Imaz - bramka ta przypieczętowała historyczny tytuł mistrza Polski dla klubu.
Miasto oszalało, a Imaz stał się bohaterem, choć sam podkreślał, że sukces to zasługa całego zespołu.
„Kluczem był przybycie nowego dyrektora sportowego kilka lat temu oraz trenera Adriana Siemieńca. Ma dopiero 32 lata, ale wniosł do drużyny wielkie ambicje. Zaczęliśmy się cieszyć grą, czego brakowało nam we wcześniejszych latach, i stąd przyszły wyniki.”
Dla Imaza to największe osiągnięcie w karierze. Choć nie spełnił marzeń o grze w La Liga, znalazł swoje miejsce w Polsce i stał się legendą Jagiellonii.